poniedziałek, 28 września 2015

nadchodzi czasem taki dzień, dzień w którym nie ogarniasz samej siebie. nie znasz swojej osoby, nie widzisz jej ani nie czujesz. zanika również w Tobie jakakolwiek nadzieja lub radość, która Cię podtrzymuje w postanowieniach i daje siłę do dalszego działania.
nadchodzi czasem taki dzień, dzień w którym chcesz się poddać. nie masz ochoty na nic, każdy dzień zlewa się z poprzednim i nie widzisz żadnych perspektyw, związanych z własną przyszłością. płaczesz, wkurwiasz się, Twoja dusza i serce krzyczą oraz duszą się pod naciskiem jakże (nie)znajomych uczuć; potrzebujesz czułości, silnych dłoni, niekontrolowanych pocałunków, zwykłego przytulenia, intymności, erotyzmu... pragniesz jednej osoby.
właśnie ostatnio mam takie dni.
dzień pierwszy: płacz, tęsknota, ból spowodowany brakiem zwykłych codziennych wspólnych rzeczy. potrzeba zapewnienia, jeszcze większej ilości kocham Cię, zapuchnięte oczy rano i dziwna pustka w środku. niby lepiej, ale jednak nie.
dzień drugi: wkurwianie się, ale tylko początkowe. faza pierwsza. jednak ta złość i niechęć ustępują pragnieniom ukrytym gdzieś za sercem. godzinna, ciągnąca się cały dzień rozmowa pisana o niespełnionych wariacjach, kierującymi się tym, co każde z nas ma między nogami. chwilowe zaspokojenie, ulga, pewność wszystkiego, ale tylko na moment...
dzień trzeci, dzisiejszy: chce mi się, kurwa, ryczeć, siedzieć w domu i nie wychodzić. chcę go mieć w końcu przy sobie.

kochanie, ile dni jeszcze zostało?
jak dobrze pójdzie to 61 a nie 74...
trzymajmy się tych 61.

"nie ma większej miłości jaką mógłbym Ci dać.
tak bardzo Cię kocham."

poniedziałek, 21 września 2015

kto by się spodziewał, że będę swoją przyszłość planować z kimś, kogo kocham i to jeszcze ponad tysiąc kilometrów od mojego obecnego pobytu. nigdy nie byłam pewna tego na jakie studia chcę iść. a teraz, kiedy męczę się na obecnym kierunku w technikum i nadal nie wiem co mam ze sobą począć po maturze, coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że studia przynajmniej jak na razie nie są dla mnie. kochanie, Ty się niczym nie martw, ja Ci pomogę wierzę, że mi pomożesz i wierzę, że przy mnie będziesz. ale jedyne czego pragnę to mieć Ciebie każdego dnia przy sobie. budzić się i zasypiać przy Tobie.kochany, do matury przetrzymam wszystko, a później chcę rano pić kawę w Twoim towarzystwie i wieczorami malować paznokcie na wybrany przez Ciebie kolor.

grudzień zapowiada się kolejnym pięknym miesiącem w moim życiu: cały miesiąc będziesz w zasięgu ręki, a stary rok zakończymy razem i razem zaczniemy nowy. cztery dni sami, przed kominkiem, w drewnianym domku w górach.

sobota, 5 września 2015

jest mi tak cholernie źle... wszystko jest nie tak; nie tak miało być. każda godzina jest poprzestawiana, coś co powinno zaczynać się znacznie wcześniej to rozpoczyna się zbyt późno i kończy o nieodpowiedniej porze. konsekwencją tego jest brak czasu na kilka wspólnych słów... jesteś prawie tysiąc kilometrów ode mnie, a późniejszym wieczorem nie jesteśmy w stanie podzielić się jak każdemu z nas minął dzień.
kochanie, skoro teraz, na samym początku, jest już ciężko, to co będzie później...?

od wczoraj równe sto dni