wtorek, 21 lipca 2015

dzień trzynasty: titanium


wspominam każdy nieśmiały dotyk, każdy pierwszy pocałunek, każdy niepewny ruch zmieszany z bólem i przyjemnością. to wszystko nastało miesiąc, może dwa później. takie intymne poznawanie tylko dla nas. a wcześniej? co było wcześniej?

oboje leżeliśmy na łóżku. każde z nas miało słuchawki na uszach, żeby lepiej się rozmawiało. w tamtym momencie łączył nas telefon. niebo co chwilę przecinały błyskawice i grzmoty nieposkromionego sklepienia. było duszno i nie padało. ciało wilgotne od potu mimo, że leżało praktycznie bez ruchu, domagało się Twojej obecności.
rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. żartowaliśmy, śmialiśmy się, kiedy nagle zaczęliśmy wspominać początek naszej znajomości. byłam zaraz przed rozstaniem. kolejny raz wyładowywałam złość na siłowni i akurat przyszedł Twój brat, z którym się kiedyś poznałam. przyłączyłeś się do rozmowy i zaczęliśmy zgadywać swoje imiona.
Ciebie kojarzyłam z siłowni: duży, postawny i dobrze, ale nie przesadnie, zbudowany facet, zawsze ćwiczący ze słuchawkami na uszach. wydawałeś się... nieprzyjemny. taki trochę cwaniak, mający wyjabane na wszystko. po pewnym czasie przekonałam się, że byłam w wielkim błędzie.
pierwszy dzień. ćwiczyliśmy obok siebie, ale się nie odzywaliśmy. nagle zacząłeś mnie poprawiać. dzień drugi. rozstanie. zakład, że wykonam Twój trening bez marudzenia. umówiliśmy się na sobotę.
pewnego dnia późnym wieczorem po treningu zapytałeś czy podwieźć mnie do domu. szybciej zajdę na nogach niż Ty dojedziesz autem, zaśmiałam się. poszedłeś ze mną pod blok, żeby zobaczyć czy faktycznie mam tak blisko i wtedy pierwszy raz poszedłeś ze mną na spacer. i potem znowu, na dłuższy. i kolejny raz, na dłuższy... itd.
pierwsze trzymanie się za ręce, pierwsze przytulenie, pierwsze siadanie na kolanach, pierwsze "kochanie", pierwsze "też Cię kocham" - które wtedy nie miało dla mnie znaczenia - pierwszy wspólny wyjazd.

- było tak dziwnie wtedy. nie znaliśmy się i oboje nie wiedzieliśmy jak mieliśmy się zachować.
- tak, pamiętam. i pamiętam też, że odgarniałeś mi włosy z twarzy, bo strasznie wiało.
- bałem się wtedy, gdyż nie wiedziałem czy mogłem Cię dotknąć.
- a chciałeś?
- bardzo.

później kolejny wyjazd. zaraz pod dwudziestej drugiej po siłowni pojechaliśmy do zupełnie innego miasta z jedzeniem, żeby przejść się po pięknym bulwarze koło północy i zjeść coś, grzejąc się w aucie. strasznie było wtedy zimno.
10 maja, 2015
pierwsze pieszczoty, pierwszy nietypowe, inne zbliżenie...

- [...] seks jest dobry na ból głowy podobno.
- to prezerwatywy można nazwać tabletkami na ból głowy.
- no w sumie.
- a wiesz, że ja je mam?
- no jasne, na pewno nie.
- nie wierzysz?

i wtedy wyciągnąłeś z torby niebieską paczuszkę. byłam totalnie zaskoczona, ale gdzieś w środku... szczęśliwa. za niespełna cztery dni miałeś jechać, a ja myślałam nieco o tym, żeby w pełni zakosztować siebie przed wyjazdem, tylko nic Ci o tym nie mówiłam. i Ty pomyślałeś o tym samym. wiesz, pomyślałem, że skoro jadę, to chciałbym abyśmy to zrobili. chciałbym mieć pewność, że naprawdę należymy do siebie, że nikt mi Cię nie odbierze. i tak przez kolejne trzy dni cieszyliśmy się sobą, poznawaliśmy nowe rzeczy w sobie i dzieliliśmy się.

wspominając wczoraj to wszystko, kiedy tak leżeliśmy i rozmawialiśmy przez telefon, stwierdziliśmy, że to wydaje się być to teraz takie nierealne i bardzo odległe. ale wspólne dni znowu nadejdą. muszę tylko zdać sierpień, przetrwać kilka miesięcy do matury i ostatnich egzaminów zawodowych. a potem? wyjedziemy razem. zabiorę Cię ze sobą. są możliwości to trzeba z nich korzystać.
cały czas mi powtarzasz, że pracujesz teraz dla nas, że wiążesz ze mną swoją przyszłość. a kiedy skończę szkołę? będziemy razem pracować na swoją przyszłość.